Ideoloty
- Data publikacji
- 18.09.2024
I’m not flying, I’m floating
Charlotte Moormann w odpowiedzi na żądanie Federal Communications Commision (FCC), by okazała licencję lotniczą przy okazji pierwszego wykonania utworu Sky Kiss (1968)
Mówimy często, że coś „wisi w powietrzu” albo że pomysł lub idee „unoszą się w powietrzu”. Koncepcje i pomysły bywają też „zawieszone” w oczekiwaniu na realizację, choć przecież mogą także „unosić” innych – wywoływać stan uniesienia i „dodawać skrzydeł”. Nowoczesność nakreśliła szereg powiązań pomiędzy „szybującą” myślą i pomysłami – chwytanymi niekiedy „w lot”. Jakie mamy narzędzia, które pozwalają nam, by nasze myśli szybowały, a idee unosiły się między nami?
To, co unosi się w powietrzu przez długi czas było jednak uznawane przede wszystkim za coś „ulotnego” – nietrwałego, a przez to niedostatecznie solidnego, więc zwodniczego i niegodnego zaufania. Wizualnym świadectwem takiego myślenia są w ikonografii nowożytnego malarstwa europejskiego przedstawienia baniek mydlanych. W toposie znanym jako homo bulla lekkość i to co unosi się w powietrzu, wiązało się z kruchością oraz ludzką kondycją – rozumianą w znacznej mierze jako ułomność – a także brakiem doświadczenia i naiwnością. Stąd w malarstwie XVII i XVIII wieku przeważnie to dzieci dmuchają bańki mydlane.
Co ciekawe, część historyczek i historyków sztuki uważa, że w malarstwie Rzeczpospolitej motyw Homo bulla funkcjonował inaczej – zawierał w sobie zasadniczy pierwiastek ludyczny, zapowiadając powszechną zabawę nadmuchiwanymi przedmiotami w epoce późnej nowoczesności. Cóż, w polszczyźnie balony określano początkowo również mianem „powietrznych bani”, a ich pierwsze pokazy łączyły naukę i zabawę w odświętny spektakl teatru życia społecznego.
Wzloty śmiałych idei
Dopiero wraz z wynalazkiem braci Montgolfier to, co unosi się w powietrzu nabrało charakteru śmiałości i odwagi, łącząc opanowywanie przestworzy z nauką i śmiałością myśli.
Końcówka XVIII wieku to czas, kiedy baloniarstwo opanowało umysły i regularnie przyciągało tłumy. Idea ludzkiego latania wywoływała zbiorowe uniesienia. Prasa całej Europy przerzucała się doniesieniami o kolejnych eksperymentach oraz anegdotami dotyczącymi afektów, jakie wywoływały wzloty oraz lądowania aerostatków. Balony bywały często bogato dekorowane, loty upamiętniano okolicznościowymi medalami, a pionierzy i pionierki baloniarstwa stawali_ły się prawdziwymi „celebryt_kami” epoki.
Kulturowe oddziaływanie baloniarstwa było szerokie i długotrwałe. Spojrzenie z góry zmieniło szybko kulturę wizualną, współtworzyło jej nowe dziewiętnastowieczne instytucje (panoramy, dioramy itd.), zmieniając sposoby doświadczania krajobrazu. Z kolei panująca w przestworzach cisza stała się w toku XIX wieku swoistym kulturowym kontrapunktem dla narastającego zgiełku nowoczesnych metropolii. Balonowe loty zaczęły szybko rozpalać wyobraźnię ludzi pióra, stając się jednym z impulsów narodzin nowoczesnej literackiej fantastyki: błyskawicznie pojawił się (także w literaturze polskiej) choćby motyw balonowej podróży na księżyc. W XIX wieku baloniarskie motywy literackie popularyzował i rozwijał przede wszystkim Juliusz Verne – akcentując komunikacyjne, geograficzne, ale i neokolonialne przemiany ówczesnego świata. Motyw ulegał przeobrażeniom i np. u progu wieku XX sterowce stały się powracającym elementem popularnej powieści szpiegowskiej.
Niektórzy dostrzegają we wczesnych pokazach balonowych świeckie nowoczesne rytuały, zapowiadające dziewiętnastowieczne umasowienie kultury. Bywają one interpretowane jako wspólnotowe performanse kulturowe, sugerujące ludzką równość – w końcu wszyscy mogli dojrzeć ten sam balon na niebie, a z wysoka wszyscy są tak samo malutcy – co bywa szczególnie kuszące w kontekście poszukiwań kulturowo-oświeceniowych wątków genezy Rewolucji Francuskiej. Natomiast z całą pewnością baloniarstwo w trakcie „długiego wieku XIX” stało się elementem nowoczesnej rozrywki i tzw. kultury atrakcji, wchodząc w sojusze m.in. z nowoczesnymi cyrkami, by u progu wieku XX stać się również dyscypliną sportową.
Od początku myślano intensywnie nad szerszym potencjałem zastosowania wynalazku braci Montgolfier – pierwsze militarne wykorzystania balonu miały miejsce już podczas wojen rewolucyjnych (bitwa pod Fleurus, 1794), szybko też szukano zastosowań naukowych. W efekcie doszło do reinterpretacji wspomnianych motywów ikonograficznych – przypomniano, że już Galileusz nadmuchiwał pęcherze zwierzęce w swych naukowych badaniach – i bańki mydlane zaczęto również wpisywać w szerszy temat naukowego badania rzeczywistości. Śmiałość idei została powiązana z brawurą pionierów balonowej awiacji.
Baloniarstwo stało się wehikułem rozpowszechniania idei – także poprzez zrzucanie ulotek (w aerostatycznej autoreklamie przodował m.in. pionier baloniarstwa Jean-Pierre Blanchard) i szerzenie propagandy. W szczególnych sytuacjach stawały się też dosłownie przekaźnikami informacji. Szczególną sławę zdobyły balony komunikacyjne, które wysyłały w roku 1870 pocztę z Paryża oblężonego przez pruskie armie.
W roku 2018 (w Neue Gesellschaft für Bildende Kunst w Berlinie miała miejsce wystawa Floating Utopias poświęcona rozmaitym formom „sztuki nadmuchiwanej” (inflatable art). W centrum narracji znalazły się przede wszystkim eksperymenty neoawangard – zwłaszcza te z tytułowym utopijnym zacięciem – oraz ich współczesne reinterpretacje. Prezentowane prace i projekty pozostawały w dialogu z technologicznym optymizmem powojnia, epoki podboju kosmosu oraz lekkich nowoczesnych tworzyw. Szczególne miejsce poświęcono wizjom tzw. architektury bańkowej (bubbletecture) – tworzeniu mobilnych, często przezroczystych habitatów. Lekkość i futuryzm rodem z programów kosmicznych napotyka w nich ludyczność znaną choćby z nadmuchiwanych zamków do skakania (wprowadzonych pod koniec lat 50.). W rozmaitych wersjach bubbletecture z jednej strony kreślono wizje przełamywania architektury historycznej, z drugiej – tworzono swoistą antropologię osobistej bańki zapewniającej komfortowe bycie w świecie pełnym potencjalnych zagrożeń. Nieprzypadkowo projekty tego typu stały się inspiracją w czasie pandemii COVID-19.
Nadmuchiwanie, pompowanie, janusowe tworzywa
Pierwsze balony wykonywane były z różnych tworzyw: od rozmaitych tkanin, po zwierzęce wnętrzności. W konstrukcji pierwszej z tzw. szarlierek (Charlière) – balonów na wodór – Jacques Charles wykorzystał jedwabne pościele, które zostały zszyte, a następnie zaimpregnowane roztworem naturalnego kauczuku rozpuszczonego w terpentynie.
Naturalny kauczuk miał się stać kluczowym tworzywem dla historii balonów, baloniarstwa oraz rozmaitych nadmuchiwanych obiektów. W roku 1824 fizyk Michael Faraday podczas eksperymentów z gazami prawdopodobnie jako pierwszy opracował niewielkie baloniki w formie, w jakiej znamy je dzisiaj – pocierając dwa fragmenty elastycznego kauczuku naturalnego. Dla przyszłego umasowienia różnorodnej produkcji nadmuchiwanych przedmiotów kluczowy był jednak wynalazek procesu wulkanizacji, którego pod koniec lat 30. XIX wieku dokonał Charles Goodyear.
W tym momencie tak naprawdę rozpoczyna się przyprawiająca o zawrót głowy historia nowoczesnych tworzyw sztucznych. Poddanie kauczuku wulkanizacji miało fundamentalne znaczenie dla wielu aspektów nowoczesnego życia i całych branż przemysłu, umożliwiając również szerokie zastosowanie „balonowego” w naturze „pompowania” powietrza: od rozmaitych dętek i opon po różne pontony; od najróżniejszych zabawek po kamizelki ratunkowe i poduszki powietrzne. W efekcie przemysł motoryzacyjny odegrał kluczową rolę w produkcji wielkich nadmuchiwanych balonów-kukiełek, które w okresie międzywojnia zaczęły być wykorzystywane na różnych paradach w USA, ZSRR i innych państwach.
Wszystko to doprowadziło do głębokich konsekwencji ekonomicznych – przede wszystkim do tzw. gorączki kauczukowej początku XX wieku, która przyniosła ogromne uprawy oraz brutalne wtargnięcie kolonialnej lub postkolonialnej wersji nowoczesności w Amazonię i dorzecze Konga. Kauczuk stał się płynnym złotem pozyskiwanym z plantacji, przynoszącym wielkie fortuny i prowadzącym do eksploatacji, zniewolenia i niszczenia kultury całych społeczności. „Śmiałość myśli” początków baloniarstwa oraz splotu zabawy i nauki została przekuta w masową produkcję, która została niejako „zoutsource’owana” do krajów i kolonii globalnego Południa.
Bańki finansowe, bańki informacyjne, nadmuchany balon oczekiwań / pompowanie balonika, rozdmuchiwanie problemów – we współczesnej polszczyźnie (ale też i innych językach) to, co lekkie, grozi pęknięciem lub zwodniczo izoluje. W dobie powszechnego poczucia kryzysu oraz półfatalistycznego oczekiwania na kolejne etapy katastrofy klimatycznej to, co winno unosić się w powietrzu, myślach i marzeniach, bardziej ciąży ku Ziemi, ściągane choćby symboliczną katastrofą sterowca Hindenburg. Balony meteorologiczne, od ponad stu lat wykorzystywane także przez rozmaite wywiady, budzą dziś częściej lęki szpiegowskie (albo wręcz „ufologiczne” emocje) niż fascynację zdobyczami nauki. Z kolei same tworzywa, z których wykonywane są balony budzą dzisiaj poważne wątpliwości ekologiczne – te wytwarzane z naturalnego kauczuku budzą kontrowersje związane ze współczesnym ekstraktywizmem, te z syntetycznej gumy wraz z plastikami i innymi tworzywami sztucznymi kojarzą się z postępującym zanieczyszczeniem planety. Wszystko to sprawia np., że po latach spogląda się krytycznie na wydarzenia takie jak Baloonfest 86 w Cleveland (które obrosło wręcz katastroficznymi mitami), kiedy to wypuszczono naraz 1,5 miliona balonów, ustanawiając rekord Guinnessa, powodując jednak przy okazji (przy całej radosnej, świątecznej atmosferze) szereg problemów środowiskowych.
Początek „ery balonowej” zbiegł się z początkiem ery węgla i radykalnym, industrialnym przyspieszeniem antropocenu (osobiście zgadzam się z tymi, co widzą początki antropocenu w rewolucji neolitycznej). Równolegle z balonami w przestworza zaczęło się wzbijać coraz więcej zanieczyszczeń. Atmosfera i stratosfera zostały stopniowo zawłaszczone, zmilitaryzowane i poddane logice władzy i zysku.
Rozmaicie rozumiane, balony budzą dzisiaj szereg sprzecznych emocji po prostu dlatego, że tak silnie związane są z najróżniejszymi – zarówno jasnymi, jak i ciemnymi – aspektami i elementami nowoczesności.
Powszechność i dostępność balonów sprawiła, że stały się istotnym instrumentem ważnego nurtu muzyki neoawangardowej lat 60. i 70. (Anty)Artystów skupionych w kręgach Fluxusu – z George’em Maciunasem na czele – interesowały jako potencjalne instrumenty nowej muzyki ukryte w morzu codzienności. Konceptualne w duchu partytury na przedmioty życia codziennego (w tym balony) miały zbudować nowy dźwiękowy konkretyzm, na wzór poezji konkretnej oraz międzywojennego konkretyzmu sztuk wizualnych. Z kolei dla muzyków takich jak Anthony Braxton, brzmienia balonów stały się zastępnikami dźwięków drogich sprzętów elektronicznych. Szmery, trzaski i szumy balonów były brzmieniami awangardy na każdą kieszeń. Pojawiały się jednak również i koncepcje wykorzystania balonów do unoszenia muzyków / muzyczek lub głośników. I tak np. wybitna awangardowa wiolonczelistka Charlotte Moormann przez lata wykonywała utwór Sky Kiss, napisany specjalnie dla niej przez Jima McWilliamsa, który zakładał wzbicie się przez nią w przestworza. Pierwsza próba (Filadelfia, 1968) zakończyła się niepowodzeniem – mimo przyczepionych balonów muzyczka tylko nieznacznie uniosła się nad ziemię. W późniejszych latach Moormann podjęła współpracę z Otto Piene’em, autorem pojęcia „sky art” i pionierem współczesnej sztuki przestworzy. Współpraca doprowadziła do szeregu balonowych wykonań Sky Piece.
Idee w powietrzu, idee w ruchu, idee ucieleśnione
Metaforyka „unoszenia się” idei nabrała w epoce nowoczesności takiej dyskursywnej siły, że stała się przedmiotem namysłu filozofii. I tak np. Francis Herbert Bradley, czołowy przedstawiciel brytyjskiego idealizmu, pytał na początku wieku XX o to, jak można rozumieć tę frazę w eseju On Floating Ideas and the Imaginary. Bradley pisze w nim – odchodząc od swych wcześniejszych poglądów – że idee nie tyle unoszą się w rzeczywistości, lecz zawsze są niejako „zakotwiczone” w świecie wyobraźni i wyobrażeń (the imaginary).
Bradley wraz z innymi brytyjskimi idealistami swej epoki został w znacznej mierze zapomniany, niemniej jego rozważania zawierają ciekawe, odkrywane dzisiaj po latach aspekty. Dla mnie np. uderzająca jest druga część Floating Ideas and the Imaginary, w której nacisk położony został na zabawę i grę (play), sugerując głęboko performatywne podejście do doświadczania rzeczywistości oraz do samego pojęcia idei. Interpretuję to jako sugestię, że samo „unoszenie się” idei jest naszym performatywnym działaniem – to my je wypełniamy treścią i zakotwiczamy głębiej w rzeczywistości.
Bradley pisał swe słowa w epoce, gdy idee – myśli, komunikaty, słowa, dźwięki – dosłownie zaczęły krążyć w powietrzu: w epoce radia. Rozwój radiotechnologii długofalowo radykalnie zmienił ludzkie podejście do przestrzeni, odległości, komunikacji, nawigacji, przestworzy. Przemiany te przyniosły również nowe zastosowania balonów. Dla przykładu, od lat 20. XX wieku, wraz z powstaniem technologii radiosondy możemy metaforycznie mówić o tym, że balony pogodowe umożliwiają nam „nasłuchiwanie” przestworzy – zapisy aparatury początkowo zamieniane były na kod Morse’a, a współcześnie po prostu przekazywane są bezpośrednio do odpowiednich komputerów.
Głębokie kulturowe znaczenie radia oddziaływało także na architekturę. Backminster Fuller, pomnikowa postać architektury XX wieku, nabrał przekonania o fundamentalnych przemianach nowoczesnej przestrzeni pod wpływem służby jako operator radia na okrętach wojskowych podczas I wojny światowej. Fuller doszedł w następnych latach do wniosku, że „przepuszczalność” tradycyjnej architektury w obliczu rozwoju radiotechnologii wymaga radykalnego przemyślenia sposobu, w jaki myślimy o sposobach naszego zamieszkiwania. Na przełomie lat 50. i 60. przedstawił projekt Cloud Nine, zakładający myślenie o całych miastach jako lekkich, kopułach geodezyjnych (geodesic domes), unoszących się w przestworzach – niczym fale radiowe, balony, asteroidy czy planety. Ludzkość miała w założeniu przenieść się w znacznej mierze w przestworza, umożliwiając w ten sposób rekultywację „zwolnionych” obszarów powierzchni planety.
Fuller w równej mierze, co konstrukcją określonych budynków, zajmował się promowaniem wymiany wiedzy i tworzenia idei, wspólnego myślenia i kreślenia nieszablonowych projektów. Jego środowiskiem naturalnym były raczej wykłady, kongresy, seminaria, burze mózgów, prace projektowe. Zajmował się tworzeniem czegoś, co chciałbym określić mianem „ideolotów” – narzędzi wspierania myśli szybującej. Ideoloty umożliwiają wzlot idei, stanowią przestrzenie lub ich „pompowania”, napełniania treścią, rozpalenia ognia, który pomaga im wzbić się w stratosferę pomysłów, a następnie krążyć między umysłami i środowiskami, nim zostaną zakotwiczone w konkretnych rozwiązaniach.
Idee są faktycznie kruche i ulotne – i tego dotyczy m.in. wystawa Ideobranie. Są lotem myśli, którą trzeba pochwycić nie tylko w pomysł, lecz później zawiązać i uziemić w prototyp, wdrożenie i realizację. Idea „komfortu” wydaje się dzisiaj szczególnie krucha – cały projekt laboratorium szczęścia wychodzi z założenia, iż prawdziwą „bańką mydlaną” naiwności jest przekonanie o tym, że w XXI wieku będziemy w dalszym ciągu mogły oraz mogli traktować współcześnie rozumiany komfort jako zbiór powszechnych, przezroczystych, znaturalizowanych oczekiwań wobec życia.
Myślę o symbolicznych formach poszczególnych prac wystawy – o tym, w jaki sposób nawiązują do potrzeby materializacji idei poprzez „wpompowanie ich” (także poprzez „dyskursywne pompowanie”) w formy oraz „zakotwiczenia” w realizacji. Całe przedsięwzięcie nastawione było na wymianę idei, próbę pobudzenia ich kursowania, rozpalenia ognia, który pomógłby im wzbić się w stratosferę pomysłów, nim zostaną zakotwiczone w konkretnych rozwiązaniach. Tego typu przedsięwzięcia chciałbym nazwać „ideolotami” – narzędziami wspierania myśli szybującej. Będą nimi dla mnie rozmaite seminaria, biblioteki, przestrzenie wymiany idei oraz wiedzy.
Współcześnie zdecydowanie najważniejszą wirtuozką dźwiękowego baloniarstwa jest Judy Dunaway. Kompozytorka, muzyczka i artystka dźwiękowa uczyniła z balonów swój główny instrument. Dunaway w swoich tekstach teoretycznych wskazuje na neoawangardowe wykorzystania balonów, ale akcentuje także cielesny wymiar swej gry – muzyka balonowa stanowi dla niej performans dekonstrukcji tradycyjnego porządku muzyki poważnej / współczesnej / eksperymentalnej, jest ucieleśnioną realizacją progresywnych idei. Sensualna i intymna, jest propozycją gry z fetyszyzacją różnych elementów życia muzycznego (koncertu, utworu, instrumentu, wykonawcy_czyni). Równocześnie, oparta jest na wibracyjnej onlologii (czy też wibrontologii) dźwięku – na tym, że można go poczuć dłonią dotykając rozedrgany balon. To podejście oparte na postcage’owskim założeniu, że muzyka jest wszędzie – i to właśnie idee stanowią jej istotę.
Wróćmy na koniec do tego, co Charlotte Moormann powiedziała, wykonując po raz pierwszy Sky Piece. Unoszenie się przeciwstawione lataniu odsyła do relacji między atmosferą oraz wodą – to zresztą kluczowa metaforyka nowoczesnego podboju przestworzy, a potem kosmosu. Mówimy do dziś o statkach kosmicznych, natomiast przez cały wiek XIX o balonach i sterowcach myślano w kategorii statków „unoszących się” w bezkresnym oceanie przestworzy. Moorman w swoim ironicznym porównaniu podkreślała absurd potrzeby posiadania licencji lotniczej na użytek działania artystycznego, ale jakie ma to przełożenie dla rozważań na temat idei?
Bradley wyczuwał, że idee raczej „unoszą się” i „wiszą w powietrzu” niż „latają”. Uważam podobnie, że niekiedy wręcz „dryfują” i przyjmują nieoczekiwane formy. „Dryf” (dérive) był wszak jedną ze strategii sytuacjonistycznego przejmowania przestrzeni i punktowej transformacji życia codziennego. Dryfowanie – oznaczało przemieszczanie się, zwłaszcza w przestrzeniach miejskich, wykraczające poza zwyczajowe trasy, potrzeby i porządki społeczne: odejście od codziennego chodzenia do pracy/szkoły, wejście do „złych dzielnic”, a niekiedy wręcz wytyczanie tras poprzez zamknięte przejścia, czy zanurzanie w protoparkourze. Podobny „dryf myśli” jest nam dzisiaj potrzebny do zmierzenia się z nadchodzącymi wyzwaniami. Do tego właśnie powinniśmy wykorzystać wytwarzane wspólnie ideoloty.
ANTONI MICHNIK
Doktor nauk humanistycznych (doktorat w IS PAN), historyk kultury, badacz sound studies, performer, kurator. Członek założyciel researchersko-performatywnej Grupy ETC (2009). Od roku 2013 w redakcji magazynu „Glissando”. Publikował m.in. w „Dialogu”, „Dwutygodniku”, „Kontekstach“, „Kwartalniku Filmowym”, „Ruchu Muzycznym”, „Zeszytach Literackich”. Współredaktor książek Fluxus w trzech aktach. Narracje – estetyki – geografie Grupy ETC (Wyd. Krytyki Politycznej, 2014) oraz Poza Rejestrem. Rozmowy o muzyce i prawie autorskim (Fundacja Nowoczesna Polska, 2015). Od roku 2020 w zespole kuratorskim festiwalu muzyki improwizowanej Ad Libitum, współpracował kuratorsko m.in. z Trafostacją Sztuki w Szczecinie i Curie City oraz festiwalami NeoArte z Grupą ETC występował na licznych festiwalach oraz przeglądach sztuki i muzyki współczesnej, interpretując neoawangardowe kompozycje muzyczne, lub prezentując autorskie działania performatywne.