Łapanie idei w formę
- Data publikacji
- 25.09.2024
- Autorstwo
- Bogna Świątkowska
O nadmuchiwanej wystawie z jej projektantami Maciejem Siudą i Adą Gruszką rozmawia Bogna Świątkowska
Skąd pomysł, żeby do zaprojektowania wystawy zastosować akurat ten materiał? Przecież PVC jest produkowany na bazie paliw kopalnych, wystawa przypomina o negatywnych skutkach nadmiernego ekstraktywizmu. Przyznam, że jako kuratorka wystawy byłam zaskoczona!
Powodów było kilka. Pierwszy był taki, że wystawa jest pomyślana jako przemieszczająca się, podróżująca między różnymi miejscami. A w wystawiennictwie materiały o płynnej trwałości są kuszące, bo raczej stosuje się rozwiązania stabilne. Balon – wiadomo, do stabilnych nie należy. Po drugie: skoro wystawa ma wędrować, to chcieliśmy znaleźć rozwiązanie, które może redukować skalę, czyli coś, co ma możliwość zarówno ekspansji przestrzennej, jak i kurczenia się. Z trzeciej strony chcieliśmy sięgnąć po materiał, który w sposób anegdotyczny stanowiłby dopowiedzenie tematu ekspozycji – poświęcona poszukiwaniu rozwiązań ważnych problemów, przed którymi dziś stoimy, wystawa nie pokazuje dokumentacji działań prowadzonych w ramach Laboratorium badań nad szczęściem, ale abstrakcyjne obiekty będące reprezentacją idei, którym te projekty starają się nadać konkretną formę. W dodatku rzeczywistość jest taka, że wszystkie działania są obciążone śladem węglowym. Na razie nie potrafimy od tego uciec, możemy go tylko minimalizować. I właśnie ten aspekt także jest tu ważny: przechowywanie, transport, eksploatacja wystawy. Dzięki niewielkim parametrom tego śladu węglowego, choćby w transporcie, będziemy pomimo wszystko produkować mniej.
Najczęściej obiekty wykonane z materiału winylowego PVC spotykamy w miejscach rozrywki, na plenerowych placach zabaw. Ale tego rodzaju obiekty, ze względu na swoje właściwości – minimalne gabaryty przy przechowywaniu, szybkie nabieranie zaprojektowanej formy w razie potrzeby, stosunkowo niewielką wagę – stosowane są w sytuacjach awaryjnych, kiedy dochodzi do jakiegoś nieszczęścia. Wtedy służą człowiekowi w takim trybie bardzo doraźnym, ratunkowym. Są na wyposażeniu statków powietrznych i wodnych, służą do ewakuacji. Mają być intensywnie użyteczne w bardzo określonym wymiarze czasu. Czy ten wątek także został przez was rozpoznany w czasie pracy nad architekturą tej wystawy?
Z jednej strony tymczasowość i doraźność były ważne, ale z drugiej strony istotna była próba stworzenia struktur bardzo trwałych na bazie konstrukcji balonowych. W latach 60. i 70. XX wieku mocno fantazjowano na temat przyszłości architektury, powstawały różne fantastyczne projekty, do dziś robiące wrażenie rozmachem wyobraźni. W Hiszpanii na przykład tamten okres to zachwyt nad konstrukcjami dmuchanymi. Eksperymentowano z tymczasowymi miastami robionymi na wielkich polach, gdzie nadmuchiwano w zasadzie całe układy urbanistyczne. Można powiedzieć, że było to w duchu retro science fiction – bo rozkwit baloniarstwa to XIX wiek, ale stało się obszarem, który był w architekturze studiowany w duchu eksperymentu i innowacji.
A jeśli chodzi o stany kryzysowe, to w pewnym sensie, od strony psychologicznej jako projektanci byliśmy w trudnej sytuacji na początku projektowania tej wystawy. Wiedzieliśmy, że mamy do pokazania kilka bardzo różnych efektów pracy, która była wtedy w toku, a jej rezultaty na etapie projektowania nie były jeszcze do przewidzenia. Każda z instytucji biorących udział w Laboratorium badań nad szczęściem podejmuje nie tylko inny temat, ale też inne sposoby realizacji, także charakter działań różni się w każdym z miast. Zostaliśmy zaproszeni do współpracy przy tej wystawie na etapie, kiedy nie zawsze było jasne, czym się te projekty skończą. Były raczej nakreślone jako pewne koncepty i idee, czasami pragmatyczne, a czasami eksperymentalne. W pewnym sensie więc można powiedzieć, że była to sytuacja kryzysowa dla projektanta. Masz dużo przypuszczeń i dużo niewiedzy. A masz coś zbudować. Dlatego intuicyjnie poszliśmy w balony jako budulec, który może się dobrze w takich niedoprecyzowanych sytuacjach odnaleźć za pomocą tej swojej dziwności i efemeryczności.
Czy wobec tego nie było to także dla was egzotycznym doświadczeniem? Czy musieliście włączyć inne techniki pracy niż wtedy, kiedy posługujecie się narzędziami i językiem architektury?
Śmiejemy się, że to jest najdziwniejszy projekt, jaki do tej pory powstał w pracowni. Jest skokiem w egzotykę! Ale na poziomie myślenia o projektowaniu wcale nie był inny. Projektowanie jest stanem umysłu i trochę nie ma znaczenia, czy pracujesz z balonem, czy z budynkiem, czy z wystawą. Sposób myślenia o architekturze jako organizacji przestrzennej, może być adaptowany do różnych sytuacji. Materiał nie jest ograniczeniem. Było to bardzo duże pójście w eksperyment, ale eksperyment jest obecny w naszej pracowni od zawsze, więc bardzo dobrze wpisało się to w charakter tego, co robimy.
Ideobranie to wystawa bardzo niewielka. Jest właściwie skondensowanym przewodnikiem dwuletniej pracy kilku instytucji w Polsce i w Niemczech. Porozmawiajmy więc o skali. Jako pracownia macie na koncie kilkadziesiąt wystaw w najważniejszych instytucjach kultury i sztuki, projektów wręcz totalnych, jak słynny Spór o odbudowę w edycji 2015 festiwalu WARSZAWA W BUDOWIE, kiedy właściwie cały budynek stał się wystawą. Czym różni się wasza praca w zależności od wielkości przedsięwzięcia, do którego przystępujecie? Teraz pracujecie nad przekształceniem budynku Muzeum Sztuki Nowoczesnej nad Wisłą i to jest ogromna skala, a równolegle pojawiła się w waszej pracowni taka miniaturka, mały koncept, który w dodatku potrafił nieźle dać w kość!
Przez to, że do każdego projektu podchodzimy bardzo indywidualnie, to czas pracy nad ideą jest właściwie zbliżony. Wiadomo, że większa przestrzeń wymaga większego nakładu pracy na etapach późniejszych: rysunków, wykonawstwa i koordynacji, ale jeśli chodzi o pomysł, to czas i zaangażowanie emocjonalne jest bardzo podobne.
Oczywiście zdarzają się projekty, że coś od razu masz w głowie, wszystko wtedy leci gładko, ale z reguły na poziomie koncepcji skala nie robi różnicy, jeżeli chodzi o zaangażowanie. Od samego początku powstania naszej pracowni, jej podstawą była próba spojrzenia na architekturę trochę na opak, poszerzenia myślenia o niej i jej możliwościach w sensie tworzenia nie tylko nowych struktur, ale przede wszystkim nowych relacji. Konsekwencją tej filozofii jest poruszanie się pomiędzy skalami. Jesteśmy architektami, którzy czasem pracują nad wystawą, a czasem nad budynkiem. Poruszanie się pomiędzy skalami wydaje nam się naturalnym narzędziem pracy. To w nim właśnie ukryte jest coś ciekawego, bo praca pomiędzy skalami otwiera ma myślenie o tym, co jest w ogóle pomiędzy. Z reguły pracownie architektoniczne starają się specjalizować w jakiejś konkretnej sferze działania. Dzięki naszemu podejściu, w zasadzie możemy zająć się wszystkim i jest w tym jakiś rodzaj zabawy i radości z nieoczekiwanych rodzajów płodozmianu. Jest to możliwe, kiedy poświęcasz temu sporo zaangażowania, talentu, serca i wtedy nie ma znaczenia, czy projektujesz balony, czy pawilony.
Adrianna Gruszka – absolwentka School of Form specjalności Industrial Design. Jej praktyka projektowa koncentruje się na eksplorowaniu materiałów oraz potencjału ich używania, pracy z niewiedzą i nowymi formami (nie)podejmowania decyzji. Doświadczenie zawodowe zdobywała m.in. w Zieta Studio. W Maciej Siuda Pracownia jest projektantką.
Maciej Siuda – architekt i projektant. W swojej praktyce bada styk architektury, sztuki i nauk humanistycznych. Jego dyplom XYZ STRUCTURE prezentowany był m.in w Muzeum Guggenheim w Nowym Jorku (2011). Autor wystawy WARSZAWA W BUDOWIE 7: Spór o odbudowę, za którą otrzymał Grand Prix m.st. Warszawy dla najważniejszej realizacji architektonicznej roku (2015) oraz nagrodę Talking Buildings Down nowojorskiego instytutu Storefront for Art and Architecture (2016); a także zespołu szkolno-przedszkolnego na Ursynowie nagrodzonego w konkursie Art in Architecture Festival (2021). Współautor szkoły w Jacmel, Haiti, w ramach kolektywu Balon (2019), pawilonu DEVEBERE na Biennale Architektury w Wenecji (2012) oraz projektu MYCOsystem, reprezentującego Polski Pawilon na XXII Triennale Dizajnu w Mediolanie (2019).